Zapaleni ogrodnicy bez wątpienia wiedzą o wiele więcej niż ja na temat ogrodnictwa, wiedzą co sadzić, kiedy sadzić, kiedy przycinać, kiedy ścinać kwiatki - w rzeczywistości przypomina mi to moje pierwsze wprowadzenie do ogrodnictwa.


Mieliśmy ogromny ogród, w znacznie chłodniejszym klimacie niż tutaj, głównie trawnik, a ówczesny mąż wymyślił, jak wspaniałym pomysłem byłoby ogrodzenie dużego prostokąta na ogród owocowy i ogrodzenie dachu, aby ptaki nie mogły, że tak powiem, szczypać wszystkich owoców jego pracy. Obserwowałam, jak to stawiano; było bardzo wysokie, bardzo duże. Miało drzwi. I miał wykopane rowy do sadzenia.


Ówczesny mąż wybrał się do centrum ogrodniczego i wrócił z ciężarówką pełną krzewów owocowych - czerwonych porzeczek, czarnych porzeczek, białych porzeczek, agrestu, malin, a nawet (z pewną nadzieją) szparagów. Podobno domowy szparag jest w swojej własnej lidze, jeśli chodzi o świeży, chrupiący, pyszny smak.Szparagi to jedno z warzyw, które bez względu na to, jak świeżo wygląda w supermarkecie, nie może się równać z niesamowitym smakiem dopiero co zebranych włóczni z ogrodu. Cóż, uwierzę im na słowo, bo nasze zdecydowanie nie dostały notatki.


Pławienie się w chwale


W każdym razie, wracając do drzewek owocowych. Rosły i owocowały, a ja w jakiś sposób dałam się zatrudnić jako Under-Gardener, spędzając godziny na moich rękach i kolanach, pieląc między grządkami, usuwając głogi, podlewając i zbierając owoce.Ilość wyprodukowanych owoców wystarczyła, by założyć fabrykę dżemów, a ja sumiennie zbierałam je wszystkie, myłam, część zamrażałam, część rozdawałam, robiłam dżemy i placki (pamiętam, że ulubionym był letni pudding), a goście lirycznie zachwycali się smakiem domowych produktów ogrodowych, a ówczesny mąż chwalił świeże puddingi owocowe, malinowe parfaity jogurtowe czy cokolwiek innego, co wymyśliłam, by wykorzystać owoce.Wzdrygałam się po cichu, bo to moja ciężka praca w ogrodzie i moje zdolności w kuchni przyniosły tę gastronomiczną rozkosz. Ale milczałam i posłusznie podawałam kolejne porcje, gdy ktoś mnie o to prosił.


Wieki czeka się na zakwitnięcie rośliny, pielęgnuje się ją, rozmawia z nią, chroni przed pełzaczami, z niecierpliwością obserwuje się pączek, aż w końcu obraca się twarzą do słońca i zakwita - po czym natychmiast umiera, a jeśli nie usunie się główki, może się okazać, że w przyszłym roku nie wypuści ani jednego kwiatka.


Koszenie trawy - cóż to za bezsensowny obowiązek. Odchwaszczasz trawnik, karmisz go, trochę rolujesz, a potem ścinasz go do prawie płaskiej powierzchni - w paski, jeśli chcesz zrobić wrażenie na sąsiadach. Niektórzy twierdzą, że aby wykonać tę pracę prawidłowo, należy zebrać wszystkie ścinki, aby nie leżały w kępach, inni mówią, że jeśli trawnik nie jest naprawdę zarośnięty, wystarczy zostawić go tam, gdzie popadnie, pozostawiając mnie w pocie czoła w stanie niezdecydowania.


Teraz, mieszkając w Portugalii, mam wspaniały ogród, głównie murowane pawie, rabaty i krzewy, a moim najgorszym obowiązkiem jest zamiatanie liści i przycinanie oleandrów raz do roku. I lantany. Och, i zbierać karob, i oliwki. I wymiatać kwiaty z bugenwilli. I dawać ślimakom lekcje latania. I oczywiście wciąż pielenie.


Cóż, nikt nie mówił, że ogrodnictwo będzie łatwe, prawda? Może i satysfakcjonujące, gdy się uda, ale nie łatwe. Mój ówczesny mąż byłby ze mnie dumny.


Author

Marilyn writes regularly for The Portugal News, and has lived in the Algarve for some years. A dog-lover, she has lived in Ireland, UK, Bermuda and the Isle of Man. 

Marilyn Sheridan