Nazwij mnie sentymentalną, ale nic nie przebije śpiewania Cichej Nocy w gronie przyjaciół w rześką zimową noc z kubkiem parującego grzanego wina w ręku, aby poczuć świąteczny nastrój.

A gdy dołączy do tego 40-osobowy chór kołyszący się w cieniu kolosalnej katedry w Kolonii, rozświetlonej dziesiątkami tysięcy lampek, to mamy do czynienia z niezapomnianym wieczorem.


Po raz pierwszy zasmakowałem autentycznego niemieckiego targu, będąc wczesnym prezentem dla mojej kochającej Boże Narodzenie żony, Carole, podczas czterodniowego rejsu Enchanting Rhine and Yuletide Markets z Riviera Cruises.

Świąteczne jarmarki obfitują wzdłuż tej słynnej rzeki, ale Weihnachtsmarkt am Kölner Dom (jarmark bożonarodzeniowy przy katedrze) jest ojcem ich wszystkich.

To mocna mieszanka złota, zapachów i radości.

Jako mieszkaniec Salisbury, a teraz Yorku, mam słabość do katedr i jarmarków bożonarodzeniowych, ale przyznaję, że poczułem się zakrztuszony, gdy po raz pierwszy spojrzałem na złoty sarkofag, który prawdopodobnie zawiera kości biblijnych Magów (Trzech Króli).


Sama skala tego miejsca, z iglicami o wysokości 515 stóp i przepastnym sufitem, jest dość pokorna i łatwo zrozumieć, dlaczego jest to najpopularniejszy punkt orientacyjny w Niemczech z 20 000 odwiedzających dziennie. Od 1996 roku znajduje się na liście światowego dziedzictwa UNESCO.

Z pewnością cieszył się uroczym życiem, unikając najgorszych bombardowań alianckich podczas II wojny światowej, kiedy większość miasta została zniszczona.

Mój nastrój został natychmiast podniesiony na duchu przez bonhomie, które wydaje się przenikać zarówno młodych, jak i starszych, bez zgiełku, który marsuje rynki w domu.

Wkrótce nadszedł czas, aby wrócić do naszego pływającego domu, lśniącego pięciogwiazdkowego MS Geoffrey Chaucer, na świąteczne koktajle. Jesteśmy wśród około 160 brytyjskich gości, obsługiwanych przez 43 członków załogi, którzy przylecieli na 90-minutowy lot z Manchesteru liniami Ryanair.

Wielu z nich to doświadczeni żeglarze rzeczni, którzy pływali z Rivierą po Dunaju lub Douro w innych częściach Europy, lub wracają, aby cieszyć się świąteczną zabawą.

Minęło 25 lat od mojego własnego rejsu po Renie, choć w cieplejszych klimatach, i z ulgą spełniłem obietnicę podzielenia się tym doświadczeniem z Carole.

Powiedzieć, że to uwielbia, to mało powiedziane.

Bolesne wspomnienia sztormowych mórz, klaustrofobicznych kabin i przymusu nadmiernego pobłażania sobie podczas poprzednich rejsów odchodzą w niepamięć, gdy płyniemy spokojnie wzdłuż jednego z najsłynniejszych i najważniejszych odcinków rzek w Europie.

Pierwszym przystankiem jest czekoladowe miasteczko Rüdesheim, odbudowane po II wojnie światowej z tymi samymi dziwacznymi, krzywymi domami wzdłuż małych uliczek, ale z dodatkiem naturalnej wielkości szopki w jego centrum na sezon świąteczny.

Przed zajęciem się straganami na targu, gdy jest jeszcze światło dzienne, udajemy się do kolejki linowej w centrum miasta i za 10 € wybieramy się na wycieczkę dwuosobową gondolą nad winnicami do imponującego pomnika Niederwald - zbudowanego dla uczczenia zjednoczenia Niemiec po wojnie francusko-pruskiej w 1870 roku.

Jak zwykle zmagam się z akrofobią, ale gondola jest bezpieczna, a rozległe widoki są wspaniałe, zwłaszcza wracając w dół w ciemności, gdy Rüdesheim i statki wycieczkowe są oświetlone niezliczonymi migoczącymi światłami.

Kredyty: PA;

Przytulne tawerny

Udajemy się do jednej z wielu przytulnych tawern w mieście, aby się ogrzać i decydujemy się na jedną ze słynnych kaw Rüdesheim z lokalnie destylowaną brandy Asbach i dużą porcją bitej śmietany.

Gdy się nią delektuję, ogarnia mnie ciepły blask, a w uszach dźwięczy mi ostrzeżenie od ujmującego compère statku, Petera. "Te kawy są pyszne, ale wypij więcej niż jedną, a nigdy nie znajdziesz drogi powrotnej na statek!" ostrzegł.

Poprzestaliśmy na jednej, co pozwoliło nam na przeglądanie straganów, gdzie naszą uwagę przykuły ręcznie robione figurki, ozdoby choinkowe i gustowne pozytywki, a następnie udaliśmy się z powrotem na wystawną kolację i wino.

Po spokojnym poranku spędzonym na podziwianiu widoków na wspaniały środkowy Ren, o którym mówi się, że jest najbardziej malowniczym odcinkiem rzeki i magnesem dla angielskiego malarza krajobrazów Williama Turnera, wysiadamy w historycznym mieście Koblencja.

Słynne zabytki i ładne kościoły obfitują w tym bardzo popularnym mieście, z ogromnym posągiem cesarza Wilhelma I dominującym nad krajobrazem u zbiegu rzek Ren i Mozela, a my rezygnujemy z wizyty na jarmarku bożonarodzeniowym, aby dołączyć do wycieczki z przewodnikiem i chłonąć historię.

Tej nocy popłyniemy do Bonn, stolicy Niemiec Zachodnich aż do zjednoczenia w 1990 roku i miejsca narodzin jednego z największych kompozytorów wszechczasów, Ludwiga van Beethovena.

Po przyjemnym spacerze po nowoczesnych sklepach i targowiskach natknęliśmy się na coś, co wydaje się być dość nowoczesnym dawnym domem Beethovena i zrobiliśmy sobie selfie. Następnie, ku naszemu zażenowaniu, zdajemy sobie sprawę, że miejsce jego narodzin znajduje się po drugiej stronie drogi, w znacznie starszym budynku z napisem "Beethoven-Haus" i pospiesznie opuszczamy to miejsce.

Stary mistrz śmieje się ostatni z tego wielkiego koncertu na niebie. Gdy wracamy na statek w zapadającym zmroku, ślizgam się na oblodzonych ścieżkach, upadam i rozbijam telefon, tracąc wszystkie zdjęcia.

Przynajmniej wakacje pozostaną na długo w pamięci.